Punkty sprzedające złoto przeżywają prawdziwe oblężenie
O ile w poprzednich miesiącach zakup złota był jednym ze skutecznych sposobów na ucieczkę przed inflacją, to w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z wręcz szaleńczym popytem na ten metal.
Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała gwałtowny wzrost cen wszystkiego, od ropy i gazu po pszenicę i metale, wywołując obawy o inflację i zagrażając globalnemu wzrostowi. To sprawia, że inwestorzy detaliczni na całym świecie, od Wiednia i Singapuru po Nowy Jork, szukają bezpieczeństwa w złocie, którego cena wzrosła do poziomu osiągniętego podczas pandemii.
Wojna zawsze powodowała, że ludzie zwracali się w stronę „bezpiecznych przystani”, czyli m.in. metali szlachetnych. Nie inaczej jest i tym razem – Polacy masowo kupują złoto inwestycyjne, które po ataku Rosji na Ukrainę szybko drożeje. Największą popularnością w punktach sprzedaży cieszą się monety bulionowe i sztabki jednouncjowe. Wszystko wskazuje na to, że tendencja ta będzie się utrzymywać, gdyż konflikt nie wykazuje oznak zakończenia.
W mijającym tygodniu duży ruch na rynku spot złota, który próbował wyjść ponad poziom 2074 dolarów za uncję, został zniwelowany przy 2070 dolarów, spychając złoto w dół aż do poziomu 1958 dolarów. Ostatecznie metal zdołał zakończyć tydzień na poziomie 1988 dolarów, około 30 dolarów powyżej najniższego poziomu dnia. „Wzrost złota z poziomu 1977 dolarów aż do 2070 dolarów, czyli w górę o 93 dolary, a następnie spadek do 1958 dolarów, czyli w dół o 112 dolary, wskazuje na dużą zmienność w tym tygodniu. Dzieje się tak pomimo braku większych zmian procentowych w tym tygodniu lub rekordowo wysokich cen” – tłumaczą analitycy.
Warto w tym miejscu podkreślić, że gwałtowny wzrost popytu na żółty kruszec następuje po roku, który był bardzo udany pod względem zakupów metali, zwłaszcza w krajach zachodnich. Według danych Światowej Rady Złota w 2021 r. popyt na sztabki i monety wyniósł 1124 tony, co jest najwyższym wynikiem od prawie dekady.